Nie tak dawno temu zwierzęta egzotyczne mogliśmy oglądać tylko w książkach, w telewizji, w ogrodach zoologicznych lub w ich naturalnym środowisku. Niestety obecnie można zobaczyć je również w naszych domach. Popyt na zwierzęta egzotyczne wciąż rośnie, nie omija również Polski. Gdzieniegdzie można nawet spotkać małpę na smyczy. Lecz pomimo rosnącego zainteresowana posiadaniem takich zwierzą, zainteresowanie ich życiem jest niewielkie.

Jak wiadomo prawie wszędzie można natrafić na prawdziwych pasjonatów dbających o swoich "pupili". Zakładają oni zgrupowania np. koła terrarystyczne. Lecz coraz częściej są to zwyczajni ignoranci, którym wydaje się, że każde zwierze może żyć na resztkach "z pańskiego stołu". Prawda jest taka, że bez właściwej opieki opartej na solidnej wiedzy większość z nich nie ma szans na przeżycie.

Popyt w dużych miastach polskich np. w Warszawie ciągle wzrasta. Do klinik weterynaryjnych dla zwierząt egzotycznych przychodzi trzykrotnie, a nawet czterokrotnie więcej klientów niż 5, 6 lat temu. Od tzw. "boomu" na gady liczba przyprowadzanych zwierząt utrzymuje się na stałym poziomie. Wzrosła natomiast, małych zwierząt egzotycznych: małp, szopów, skunksów, lotopałanek, nietoperzy owadożernych, susełek i innych. Najczęściej z problemami zgłaszają się właściciele takich zwierząt jak: żółw stepowy i grecki, wąż dusiciel, agama brodata, legwan zielony, kameleon jemeński, jeż afrykański, nimfa czy papużka falista. Z małp są to pazurkowe, na przykład tamaryna czy marmozeta. Większość z tych zwierząt jest nabywanych obecnie nie w sklepach zoologicznych, tylko z hodowli domowych, które rozszerzają się na coraz większą skalę.

Problemem, który się pojawia nie jest sama w sobie rosnąca ilość posiadanych gatunków egzotycznych przez osoby prywatne, tylko sposób ich traktowania. Do lekarzy weterynarii przychodzą osoby ze swoimi zwierzętami chorującymi m.in. na MBD (Metaboliczna Choroba Kości u gadów) czy zarobaczenie wynikającymi ze zwyczajnego zaniedbania. Częstym powodem jest niedoinformowanie lub też brak dostępnych źródeł w języku polskim. Lecz najgorsza jest jednak obojętność i brak poczucia wagi wiedzy i chęci do jej poszerzenia. Gdyby tylko posiadacz zadał sobie trud poszukania wykwalifikowanej osoby, to dowiedziałby się, że dieta zwierząt musi być bogata w wapń, czy też że potrzebne są lampy UVB. Błędy pielęgnacyjne i żywieniowe są głównymi przyczynami zachorowań zwierząt, a często także skracają im życie.

Zdarza się także, że ludzie kupując zwierzaka nie spodziewają się, że niedługo zamieni się on w kilkumetrowego giganta, co można zaobserwować w przypadku gadów np. legwana zielonego, węży dusicieli. I co wtedy można zrobić? Zdarza się, że takie zwierzęta są świadomie oddawane w czyjeś ręce, lecz niestety także są wyrzucane lub podrzucane gdzie się da. Czasami można spotkać boa dusiciela niespodziewanie niedaleko naszego domu lub w parku będąc na spacerze. Niektórzy podrzucają niechciany zakup do ogrodów zoologicznych. W 2011 roku znaleziono na terenie ZOO w Warszawie świnkę morską, żółwie czerwonolice i kameleona jemeńskiego, największym zaskoczeniem jednak był krokodyl nilowy. Do owego ogrodu zoologicznego sporo zwierząt jest przynoszonych przez osoby prywatne, Straż Miejską i Policję. Największy odsetek oddanych gatunków stanowią gady, a wśród nich najwięcej jest żółwi czerwonolicych, których w 2011 roku było ponad 40. Dużo jest także innych gatunków żółwi takich jak np.: żółw żółtlicy, stepowy i grecki, ale również są legwany zielone, agamy brodate i kameleony jemeńskie. Co się dalej z nimi dzieje? Po okresie kwarantanny, jeżeli przeżyją, są kierowane do konkretnych sekcji np. do Herpetarium. Czasami okazuje się, że przyniesiony zwierzak po prostu się komuś zgubił lub uciekł i wtedy właściciel się po niego zgłasza. Zdarza się również, że niektóre przypadki padają, bo trafiają do ZOO zaniedbane lub z urazami spowodowanymi np. udziałem samochodów, nieodpowiednią temperaturą.

Optymizmem napawa fakt, że ilość przyniesionych i podrzuconych osobników do ogrodu zoologicznego w Warszawie w zeszłym roku jest mniejsza niż w roku poprzednim. W 2011 było ich ponad 150, a w 2012 poniżej 100. Jeżeli tendencja spadkowa się utrzyma, będzie można wysunąć wniosek, że ludzie coraz świadomiej dokonują swoich wyborów, i że zwierzęta będą trafiać do odpowiednich domów, w których czekać będą na nich świadomi odpowiedzialności właściciele.

Boa dusiciel znaleziony w Wejherowie w 2012 roku

Żółw czerwonolicy

Legwan zielony

Share

bony.jpg

zoetis2024

megavet